Wydać się miłości to wydać się wszystkim swoim lękom - pisała kiedyś św. Teresa z Lisieux. Jest to bardzo głęboka prawda - prawda przez św. Teresę przeżyta do głębi zwłaszcza w godzinie jej śmierci. Miłość osiąga się tylko wiarą. Nie prowadzi do niej żadna inna droga. Wiara zaś zawsze oznacza ryzyko. Nie jest bowiem powierzeniem się naukowo pewnym prawom natury, ale wolności drugiego. Co więcej, jest wiarą w to, że dla tego drugiego jestem skarbem, choć może nie jestem skarbem dla siebie samego. Przed grzechem pierworodnym wiara w miłość była oczywistością. Po grzechu okupiona jest lękiem. Ileż to lęków stoi na drodze ku miłości. Im na większą miłość się czeka, tym większy i lęk. Oczekiwanie na miłość absolutną stawia nas przed absolutnym lękiem. Wobec takiego lęku stanął Jezus w Getsemani. Odsłaniając absolutną miłość Ojca, stanął w obliczu absolutnego lęku, na który odpowiedzią stała się Jego absolutna wiara. W Liście do Hebrajczyków czytamy: Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala (Hbr 12,2). Istotnie Jezus wiarę wydoskonala - całego siebie czyni wiarą w miłość Ojca. Nie pozostaje w Nim nic, co by tą wiarą nie było. Krzyż bowiem pochłonął z Niego wszystko prócz tej wiary. Odpowiedzią Ojca na taką wiarę jest Zmartwychwstanie. Pisze św. Jan: Doskonała miłość usuwa lęk (1J 4,18). Miłość objawiona w krzyżu i zmartwychwstaniu istotnie usuwa lęk, gdyż Jezus wziął na siebie wszystkie nasze lęki. W niej już nie ma lęku. Byle tylko w nią uwierzyć...