O potrzebie modlitwy

    Modlitwa jest jak pokarm... Czasami traci się apetyt, ale jeść trzeba, gdyż w przeciwnym razie ginie się - traci się życie. Potrzeby fizyczne mamy niejako na dłoni. Potrzeby duchowe natomiast są ukryte, nie rzucają się w oczy, lecz ich niezaspokajanie prowadzi również do tragicznych skutków. Skutki te jednak bywają zwykle odległe w czasie, niekiedy tak odległe, że już nie kojarzy się ich z przyczyną. Dlatego modlitwa jest podwójnym zmaganiem. Nie jest bowiem łatwo odkryć w sobie głęboką potrzebę modlitwy. Zwykle bowiem przyczynę frustracji, jaka rodzi z powodu niezaspokojenia tej bodaj najgłębszej potrzeby ludzkiego ducha, upatruje się w niezaspokojeniu całego szeregu innych potrzeb, a to potrzeby miłości rodzicielskiej, a to miłości ze strony partnera, czy jeszcze kogoś innego... Walnie pomaga ludziom w owych połowicznych diagnozach psychologia. Prawda zaś jest taka, że człowiek nie napełni serca człowieczego... To prawda, że wszyscy jesteśmy - byliśmy - kochani za mało. Pewnie, że jest w tym i ludzka wina, lecz nie tylko... Nawet najlepszy z ludzi kocha za mało... Głód ludzkiego serca jest tak wielką otchłanią, że tylko Bóg nie boi się w nią rzucić, bo tylko On nie boi się śmierci. Modlitwa jest otwarciem tej otchłani dla Boga. On chce się w nią rzucić...
Dostrzec w sobie tę podstawową potrzebę, nie dać się zwieść pozorom, być jej wiernym na co dzień, to wielkie zmaganie.