Istotą krzyża jest to, że doświadcza się w nim skrajnej słabości człowieka i jednocześnie nieobecności Boga. To sama esencja cierpienia. Przed Jezusem najlepiej wyraża to psalm 22, który jest niejako scenariuszem krzyża. Oczywiście jest w Starym Testamencie wiele innych miejsc i fragmentów, gdzie znajdujemy mniej czy bardziej wyraźny opis tego egzystencjalnego doświadczenia, cechującego się skrajnym rozdarciem i wymagającego zarazem niezwykłego napięcia wiary. Już o Abrahamie mówi się, iż uwierzył "wbrew nadziei". Takie sytuacje przechodzą w mniejszym czy większym stopniu wszyscy patriarchowie i prorocy. Znajdujemy je dobrze opisane w przypadku Jakuba (nocna walka z aniołem nad potokiem Jabok), u Józefa egipskiego (odrzucenie przez braci i więzienie), u Mojżesza (ucieczka z Egiptu i czterdzieści lat służby u teścia - kapłana pogańskiego), u Eliasza (ucieczka przez zemstą królowej Iezabel i pragnienie śmierci), w sposób wyjątkowy u proroka Jeremiasza (kiedy to prorok przeklina dzień, w którym się urodził i człowieka, który przyniósł jego ojcu wiadomość o jego narodzinach - jest to jeden z najbardziej "gorszących" tekstów w Biblii, interpretowany często psychologicznie jako depresja - taka interpretacja jednak jest poważnym spłyceniem). Pełna tego typu opisów jest apokaliptyka starotestamentalna, a zwłaszcza księga Daniela. Wystarczy tu wspomnieć choćby historię trzech młodzieńców w piecu ognistym, czy Daniela w jaskini lwów. Krzyż dotyka, oczywiście, także kobiet. W ich przypadku najczęstszym przejawem krzyża jest to, co najbardziej zaprzeczało powołaniu kobiety starotestamentalnej - mianowicie bezpłodność. I tak bezpłodne są bez mała wszystkie najważniejsze kobiety Starego Testamentu: Sara, matka Samsona, Anna - matka Samuela, Elżbieta - matka Jana Chrzciciela. Wszystkie one są jakby typem Maryi, której płodność pochodzi wyłącznie i bezpośrednio od Boga i od początku naznaczona jest krzyżem.
Krzyż Jezusa zatem nie wynurza się z historii wyłącznie jako absurdalna potworność. Jest przygotowywany poprzez doświadczenia krzyża w Starym Testamencie. Bóg w swym objawieniu podejmuje wielką pedagogię krzyża, pokazując za każdym razem, że to On wyprowadza życie ze śmierci, że nadaje sens sytuacjom po ludzku absurdalnym, że jest z mocą obecny tam, gdzie zdaje się Go nie być. Kulminacją tych wszystkich doświadczeń, zebraniem ich, skupieniem jakby w soczewce jest krzyż Jezusa. W nim sumuje się bezsens, ludzka słabość i głupota, ludzka perfidia i zarazem ludzkie fałszywe wyobrażenia o Bogu. Bóg w krzyżu jest jednocześnie najbardziej obecny ze swą miłosierną miłością i najbardziej nieobecny, bo niemożliwy do przyjęcia przez człowieka w Jego prawdzie przekraczającej wszelkie wyobrażenia. Bóg w krzyżu Jezusa jest tak blisko człowieka, że przekracza to wszelkie ludzkie systemy myślowe, że wręcz urąga to logice. Dlatego powie św. Paweł, że krzyż jest dla Greków (tzn. ludzi wykształconych, myślących logicznie) głupotą. Dla Żydów zaś (czyli dla pobożnych) jest zgorszeniem, bo niszczy wszelkie ludzkie wyobrażenia o Bogu. Dla nas zaś, którzy wierzymy, jest mocą i mądrością Bożą, jest miejscem objawienia się Jego potęgi wbrew wszystkiemu.
Krzyż obnaża bezlitośnie ludzki grzech i słabość, jest miejscem doświadczenia straszliwej, zabójczej prawdy o człowieku, ale przyjmowany z wiarą w Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego przyodziewa w szaty zmartwychwstania i objawia niebywałą prawdę o Bożej bliskości i miłości. Każdy chrześcijanin przez Chrzest św. wprowadzany jest w tę tajemnicę krzyża. Jest to z jednej - ludzkiej - strony nieprzenikniona ciemność, a drugiej - Boskiej - poprzez wiarę niezwykła jasność chwały bijąca z oblicza Jezusa zmartwychwstałego. W tym miejscu rozstrzygają się losy chrześcijaństwa - w sercu każdego z nas. Albo z wolna pochłaniają nas ciemności tego świata, albo też wchodzimy w jasność Chrystusa. Chrześcijaństwo bez krzyża, bez tego probierza swej autentyczności i zarazem miejsca objawiania się Bożej mocy w postaci niejako krystalicznej, nie jest sobą, przestaje być przekonywujące, bo przestaje być trwającym w historii ludzkiej wydarzeniem paradoksalnej obecności Boga, tzn. takiej obecności, której nie daje się zredukować do żadnej ludzkiej logiki, czy intuicji, której po prostu nie daje się wymyślić.
Kościół głosi tę starą i ciągle nową tajemnicę. Starą, bo objawioną blisko 2000 lat temu, a ciągle nową, bo czekającą na objawienie się w każdym z nas. Powtarza niestrudzenie za św. Janem: Ciemności ustępują, a świeci już prawdziwa światłość.