Modlitwa Słowem Bożym

Modlitwa chrześcijańska jest u swych podstaw modlitwą Słowem Bożym. Trudno ją sobie inaczej wyobrazić. Chrześcijaństwo bowiem wraz z jego centrum, a więc misterium paschalnym (Krzyżem i Zmartwychwstaniem Jezusa), jest taką nowością, że nie może ono pochodzić od człowieka. Nie daje się za żadne skarby sprowadzić do ludzkiej mądrości ani do najpiękniejszej nawet pobożności. Opiera się bowiem na mądrości i mocy Krzyża, przekraczającym wszelkie ludzkie wyobrażenia, będącej, jak powie św. Paweł: "głupotą dla Greków i skandalem (zgorszeniem) dla Żydów (por. 1Kor 1,23). W jego cieniu i blasku zarazem rozwija się modlitwa chrześcijańska, dlatego i ona nie może pochodzić tylko od człowieka.

Oczywiście, człowieka stać na przeróżne modlitwy, niekiedy niezwykle piękne. Są one wyrazem zgnębionego lub zachwyconego ducha ludzkiego. Znamy ich wiele z różnych religii. Niektóre, szczególnie piękne, trafiły do publikowanych przez katolickie wydawnictwa antologii modlitw. Są one niewątpliwie perłami ludzkiej myśli i tęsknoty za Bogiem. Są w nich też niezaprzeczalnie ziarna Ducha Bożego, który każe modlącym wyjść poza czysto ludzkie kategorie, są jednak bardziej pragnieniem wiary niż samą wiarą. 

Wołanie Ducha Świętego

 Modlitwa chrześcijańska natomiast jest wołaniem Ducha Świętego, Ducha Jezusa Chrystusa i jest ona możliwa tylko dzięki Jezusowi i Jego Słowu - dzięki Jezusowi jako Słowu. Bez Jezusa i Jego Ducha nie można modlić się po chrześcijańsku. Inaczej człowiek pozostanie zawsze więźniem złotej klatki ludzkiego piękna czy niewolnikiem nieprzeniknionych ciemności. Przyczyna jest bardzo prosta: miłość Boga – Bóg sam jako miłość – która jest tchnieniem modlitwy chrześcijańskiej, nie daje się odkryć. Ona może być tylko objawiona. Tak więc także w dziedzinie modlitwy, zresztą jak we wszystkich innych dziedzinach chrześcijaństwa, inicjatywa należy do Boga.

Dlatego już w Starym Testamencie Bóg wkłada swoje Słowo jako modlitwę w usta człowieka. Bodaj pierwszą taką modlitwą, którą Bóg daje Izraelowi, jest błogosławieństwo Aarona z Księgi Liczb (zob. Lb 6,22-27), które Kościół odczytuje jako pierwsze czytanie w Nowy Rok. Potem w historii zbawienia przychodzi całe mnóstwo kantyków i psalmów, które naród wybrany otrzymuje jako Słowo Boże. Pośród nich najważniejsze miejsce zajmuje modlitwa Szema Israel - Słuchaj Izraelu, sama będąca Słowem Bożym i nawołująca do słuchania tego słowa. Wyraża ona głęboką prawdę, iż człowiek zanim zacznie działać, a więc także modlić się, musi napełnić się Bożym Słowem. Inaczej będzie poza Bogiem, poza Jego wolą. Będzie się błąkał po manowcach ludzkiego piękna i ludzkich bied, z ciągle niezaspokojonym pragnieniem. Ewangelicznym echem takiej modlitwy będą Jezusowe słowa: Beze mnie nic uczynić nie możecie. Owszem, wiele możemy uczynić bez Jezusa, ale to i tak w ostatecznym rozrachunku okaże się nicością. Wymownym obrazem tej ciągle powracającej nicości i pustki jest owa kobieta samarytańska, która przychodzi czerpać wodę ze studni Jakubowej (zob. J 4), przychodzi, czerpie wodę, wraca do siebie, ale ciągle musi powracać. Dzban wody, który dopiero co był pełny, za chwilę znów okazuje się pusty. To metafora modlitwy pogańskiej, która jest ciągłym żebraniem o łaskawość Boga. Jej istotą jest ciemność oraz nieznajomość Boga i Jego natury, czyli miłości.

 “Ojcze nasz”

 Modelem modlitwy chrześcijańskiej jest modlitwa “Ojcze nasz”. Sama w sobie jest ona Słowem Bożym, darem Jezusa, szczytem modlitw objawionych przez Boga w Starym Testamencie. Cała spuścizna modlitw objawionych w Starym Testamencie do niej prowadzi. Kościół traktował ją zawsze z wielkim pietyzmem. Ojcowie Kościoła napisali do niej niezliczone komentarze, ukazując jej boski charakter. W wieloletnim przygotowaniu do Chrztu św., jakim w Kościele pierwotnym był katechumenat, powierzano ją katechumenom na jednym z ostatnich etapów ich drogi. Znakiem owego pietyzmu jest jedyne ongiś, a dziś pierwsze wprowadzenie do “Ojcze nasz” w liturgii eucharystycznej. Jego starożytny, łaciński tekst brzmi: Praeceptis salutaribus moniti et divina institutione formati, audemus dicere... Przytaczam je po łacinie, gdyż polskie tłumaczenia, ani to znajdujące się w obecnym Mszale Rzymskim (Pouczeni przez Zbawiciela i posłuszni Jego słowom ośmielamy się  mówić...), ani też inne możliwe nie oddają pełni oryginału i mocy skojarzeń, jakie on ze sobą niesie. W tym wprowadzeniu Kościół wyznaje dwie niezwykle ważne prawdy, że nie miałby nigdy odwagi wołać Abba - Ojcze..., gdyby nie Jezus Chrystus i Jego Słowo, które nas zobowiązuje i ośmiela, oraz że nie mógłby tak wołać, gdybyśmy nie byli ukształtowani (formati) przez Boże ustanowienie lub pouczenie (institutio). Czymże jest owo Boże pouczenie czy ustanowienie, jeśli nie Duchem Świętym, który wyraża się w Kościele – Bożej instytucji, czy Bożym ustanowieniu - i tak prowadzi nas do pełnej prawdy i czymże ów nowy kształt w nas, jeśli nie nowym człowiekiem, który ma przynajmniej zaczątkowo naturę Jezusa.

 Modlitwa Ojców Kościoła

 Tę naturę modlitwy chrześcijańskiej bardzo dobrze rozumieli Ojcowie Kościoła, a zwłaszcza  ojcowie pustyni. “Kiedy bracia pytali abba Makarego: «Jak mamy się modlić?» Starzec im odpowiedział: «Nie potrzeba gadaniny (Mt 6,7); ale wyciągnijcie ręce i mówcie: ‘Panie zmiłuj się nade mną (Ps 40,5) według woli twojej ( por. Mt 6,10) i wiedzy’ (por. Mt 6,8). A w pokusie: ‘Panie wspomóż mnie!’ (Mt 15,25). A Bóg wie najlepiej, co dla nas jest dobre, i zmiłuje się nad nami»”[1]. Jak więc widzimy, św. Makary nie proponuje swoim uczniom jako modlitwy niczego innego, jak tylko cytaty z Pisma Świętego. Z kolei św. Ewagriusz Pontyjski, który będąc uczniem najwybitniejszych z Ojców Pustyni, przekazał potomności ich doświadczenie duchowe, pokazuje bardzo wyraźnie, na czym polegała medytacja Ojców, a więc ta forma modlitwy, która najbardziej może się nam wydawać tworem ludzkiej aktywności, a przez to najbardziej oddaloną od modlitwy Słowem Bożym. “Przez medytację – zdaniem Ewagriusza - Ojcowie rozumieli nieustanne powtarzanie półgłosem określonych wersetów lub całych ustępów Pisma  świętego w celu uchwycenia ich ukrytego duchowego sensu”[2]. Dla nas modlitwa oznacza często zaangażowanie intelektualne, przez rozumowe zgłębianie treści podanych w objawieniu, bądź też zatopienie się we własnych myślach na temat Boga i Jego spraw, czy – dla niektórych sugerujących się praktykami religii wschodnich – oderwanie się od własnego “ja” i trwanie w pustce bezprzedmiotowości. Dla Ojców była ona bardzo prostym trwaniem przy powtarzanym Słowie Bożym, aby odkryć jego najgłębszy sens, którego człowiek nigdy sam nie odkryje. Ostatecznie bowiem ten duchowy sens odsłania człowiekowi Ten, który go nadał - Duch Święty.

Św. Cyprian, biskup Kartaginy i męczennik z III wieku, pisząc o modlitwie Pańskiej, kieruje do swoich wiernych słowa niezwykłej mocy, brzmiące niemal jak zakaz innych modlitw niż modlitwa Słowem Bożym, której sercem jest “Ojcze nasz”... Czytamy tam: “Otrzymawszy Ducha i prawdę przez Jego (Jezusa) uświęcenie, dzięki otrzymanej od Niego nauce oddajemy Bogu cześć w Duchu i w prawdzie. Jaka zaś modlitwa może być bardziej duchowa od tej, którą przekazał nam Chrystus, przez którego także Duch Święty został nam posłany? Jaka modlitwa skierowana do Ojca może być bliższa prawdy niż ta, którą Syn będący prawdą wypowiedział własnymi ustami? Dlatego gdybyśmy się modlili inaczej, niż On nauczył, popełnilibyśmy błąd, a nawet grzech. Sam Chrystus zwrócił na to uwagę mówiąc: “Odrzucacie nakaz Boga, aby ustanowić własną tradycję” [3].

Trzeba nam być bardzo ostrożnymi z chrześcijańską modlitwą, która nie jest ludzkim słowem, lecz właśnie Słowem Boga, żeby nie redukować jej do potoku bezsilnych, ludzkich słów – a niestety często się to dzieje. Pan sam wprowadzając nas w modlitwę “Ojcze nasz” przestrzega, byśmy nie byli na modlitwie gadatliwi jak poganie, bo wie Ojciec nasz niebieski czego potrzebujemy, zanim Go o to poprosimy. Zachęca nas zatem do prostoty i do ufnego, dziecięcego powtarzania Jego Słowa, przez psalmy, hymny i pieśni pełne Ducha, Bóg bowiem, jak zaświadcza Jezus w rozmowie z Samarytanką i co potwierdzają Ojcowie, chce mieć prawdziwych czcicieli, którzy oddają Mu cześć w Duchu i w prawdzie.

Tak więc fundamentem modlitwy chrześcijańskiej nie są ludzkie formy, czy to w postaci świątyń, miejsc szczególnych, czy też niezwykłych konstrukcji językowych, ale Duch, który objawia Boga i prawda o człowieku, którą odkrywamy również nie bez Jego pomocy. Modlitwa prawdziwie chrześcijańska jest więc ostatecznie darmowym darem, łaską, na którą trzeba się ustawicznie otwierać. Modlić się po chrześcijańsku, to jednocześnie mówić i słuchać. Brzmi to paradoksalnie, ale tak naprawdę jedno drugiemu nie przeszkadza, bo kiedy wypowiada się Słowo Boże, jednocześnie się Go słucha. Bóg tak pomyślał modlitwę chrześcijańską, abyśmy nawet wtedy, gdy wołamy z głębi naszego upadku, byli z Nim przez Jego Słowo.


 

[1] Apo 472, Makary Egipcjanin 19.

[2] Por. G. Bunge, Gliniane naczynia, Kraków-Tyniec 2000, 37.

[3] Św. Cyprian, De oratione Dominica, 2; por. H. Pietras, Odpowiedź na Słowo, Kraków 1993, 62.